Strona głównaA to ciekaweAztecka księga czy żart średniowiecznego szarlatana?

Aztecka księga czy żart średniowiecznego szarlatana?

Po długich badaniach manuskryptu Wojnicza naukowcy doszli do kilku przeciwstawnych wniosków. Według nich jest to: zbiór odkryć lub myśli Bacona, zapisanych bardzo wymyślnym szyfrem; modlitewnik lub święta księga Katarów, ocalona od spalenia przez Świętą Inkwizycję; ciąg znaków bez żadnego znaczenia, spreparowany przez kogoś (John Dee?) celem wyłudzenia pieniędzy (w tym wypadku od cesarza); żart średniowiecznego szarlatana, jak np. dwudziestowieczny Codex Seraphinianus albo też próba stworzenia sztucznego języka.

Andrzej Walczak

W ubiegłym roku amerykańskim naukowcom rzekomo udało się rozszyfrować tę jedną z najbardziej tajemniczych ksiąg znanych ludzkości. W książce „Unraveling the Voynich Codex” profesorowie Jules Janick i Arthur O. Tucker twierdzą, że księga pochodzi z Meksyku. Dowodem na to są zidentyfikowane przez nich rośliny i zwierzęta, a także mapa przypominająca kabałę, która pokazuje punkty orientacyjne w centralnym Meksyku. Badacze rozpoznali 60 roślin, pochodzących z tamtego rejonu, i 12 zwierząt, m.in. pancernika, raka karłowatego, ocelota. Janick i Tucker zidentyfikowali też autora i ilustratora księgi na podstawie ich inicjałów umieszczonych na pierwszej ilustracji botanicznej. Rysownikiem miał był Juan Gerson, indiański artysta, który malował apokaliptyczne freski w kościele w Techamachalco w 1562 roku. Z kolei Gaspar de Torres był Hiszpanem urodzonym w Santo Domingo, lekarzem i prawnikiem, który bronił praw Indian. Badaczom udało się również odszyfrować kilka słów, oznaczających rośliny i miasta. Reszta tekstu pozostaje nadal niezrozumiała, ale odkrywcy są przekonani, że mają do czynienia z syntetycznym językiem, który prawdopodobnie był używany przez azteckich handlowców. Zdaniem naukowców niewiele takich pozycji jak manuskrypt Wojnicza przetrwało hiszpańską inkwizycję. – Posiadanie takiej księgi w tamtych czasach sprawiłoby, że zostałbyś spalony na stosie – powiedział Tucker. Kodeks Wojnicza to kompendium wiedzy o Aztekach, przede wszystkim leczniczej i ziołowej, ale też o astronomii i astrologii i kąpielach rytualnych.

Manuskrypt

Pergaminowa księga oprawiona w skórę składała się pierwotnie ze 136 dwustronnie zapisanych welinowych kart, czyli 272 stron. Do dziś przetrwało tylko 120 kart formatu 15 na 22,5 cm, pokrytych rysunkami, wykresami i niezrozumiałym pismem. Swoją nazwę zawdzięcza odkrywcy Michałowi Wojniczowi, polskiemu antykwariuszowi i kolekcjonerowi, który w 1912 r. nabył rękopis od jezuitów z willi Mondragone we Frascati.

Próbka pisma z manuskryptu

Rękopis Wojnicza był i jest przedmiotem intensywnych badań, prowadzonych przez profesjonalnych kryptologów i amatorów, m.in. przez uznanych amerykańskich i brytyjskich specjalistów od łamania kodów, którzy działali podczas II wojny światowej (żadnemu z nich nie udało się rozszyfrować ani jednego słowa). Ta seria niepowodzeń spowodowała, że rękopis stał się słynnym przedmiotem kryptologii historycznej, ale również dodała wagi teorii mówiącej, że księga jest po prostu wyszukaną mistyfikacją (dziś nie przyjmuje się tego za pewnik), sekwencją przypadkowych symboli, które nie mają żadnego znaczenia.

Badania pergaminu, na którym spisano rękopis, przeprowadzone metodą datowania radiowęglowego w latach 2009–2011 na Uniwersytecie Arizony wykazały, że powstał między 1404 a 1438 r. Rękopis Wojnicza znajduje się od 1969 r.
w Bibliotece Rzadkich Ksiąg i Rękopisów Uniwersytetu Yale’a.

Całość została napisana od lewej do prawej strony, z nieco nierównym prawym marginesem. Dłuższe ustępy podzielono na akapity. W manuskrypcie nie ma wyraźnej interpunkcji. Dukt (czyli tempo, staranność i stopień nachylenia, z jakim litery zostały napisane) sugeruje, że skryba rozumiał, co pisze. Alfabet składa się z 20 lub
30 znaków i wystarczyłby do napisania praktycznie całego tekstu. Wyjątkiem jest kilkadziesiąt rzadkich znaków pojawiających się raz lub dwa.

Luki dzielą tekst na około 35 tys. „słów” różnej długości, przy czym „słowa” te wydają się zgodne z pewnego rodzaju zasadami fonetycznymi i gramatycznymi, np. pewne znaki muszą się pojawić w każdym słowie (jak samogłoski w języku angielskim lub łacińskim), z kolei inne nigdy nie następują po sobie, niektóre mogą być podwajane, a inne nie. Analiza statystyczna tekstu ukazuje schematy podobne do tych w językach naturalnych. W sekcji zielarskiej pierwsze słowo na każdej stronie występuje tylko i wyłącznie tam, być może jest to nazwa omawianej rośliny.
Pismo przypomina europejskie z XV wieku, jednak słowa nie mają sensu w żadnym języku. Serie diagramów w sekcji astronomicznej zawierają nazwy dziesięciu miesięcy (od marca do grudnia) napisane alfabetem łacińskim z pisownią wskazującą na średniowieczne języki Francji lub Półwyspu Iberyjskiego. Nie wiadomo jednak, czy te fragmenty pisane literami łacińskimi były częścią oryginalnego tekstu, czy zostały dodane w późniejszym czasie.

Manuskrypt zawiera wiele ilustracji. Nie rzucają one światła na treść, jednak pokazują, że księga składa się z sześciu sekcji, różniących się stylem i treścią.

Manuskrypt podzielony jest na sekcje: zielarską, astronomiczną, biologiczną, kosmologiczną, farmaceutyczną i przypisy. Część nazywana astronomiczną zawiera diagramy kołowe, np. niektóre z nich przedstawiają słońca, księżyce lub gwiazdy, będące elementami astronomii i astrologii. Jeden z szeregów dwunastu diagramów przedstawia typowe symbole konstelacji zodiakalnych np. gwiazdozbiór Ryb, Byka, myśliwego z kuszą oznaczającego znak Strzelca itp. Postaci kobiet przedstawione na ilustracjach są przeważnie nagie. Każda z nich trzyma w ręku coś, co przypomina oznaczoną gwiazdę lub łańcuch albo sznur, na końcu którego przymocowana jest gwiazda. Dwie ostatnie strony tej sekcji (gwiazdozbiór Wodnika i Koziorożca, czyli okolice stycznia i lutego) zaginęły, a gwiazdozbiór Barana i Byka jest podzielony na cztery pary diagramów, po piętnaście gwiazd w każdym.

Historia księgi

Ponieważ alfabet manuskryptu nie przypomina żadnego znanego pisma, a jego treść nie została nadal rozszyfrowana, jedynym dowodem na wiek oraz pochodzenie są ilustracje, szczególnie stroje i uczesania postaci ludzkich, a także zamki widoczne na diagramach. Wszystkie te detale są typowo europejskie i na ich podstawie wnioskuje się, że księga pochodzi z lat 1450-1520. Teoria ta wsparta jest również innymi dowodami.

Pierwszym udokumentowanym właścicielem manuskryptu był Georg Baresch, mało znany alchemik, który mieszkał w Pradze na początku XVII wieku. Najwidoczniej Baresch, tak jak współcześni badacze, był zaintrygowany tajemniczą księgą, która przez tyle lat „bezużytecznie zajmowała miejsce w jego bibliotece”. Gdy dowiedział się, że Athanasius Kircher, jezuita i naukowiec z Collegio Romano, opublikował słownik języka koptyjskiego oraz rozszyfrował egipskie hieroglify, wysłał (dwa razy) fragment kopii manuskryptu Kircherowi do Rzymu z prośbą o wskazówki. List Barescha do Kirchera z 1639 r. jest najstarszym źródłem informacji o manuskrypcie, jakie do tej pory znaleziono. Nie wiadomo, czy Kircher odpowiedział na list, ale najwidoczniej był wystarczająco zainteresowany, by wyrazić chęć nabycia księgi, której wydania Baresch jednak odmówił. Po śmierci Barescha manuskrypt został oddany jego przyjacielowi, Janowi Markowi Marciemu, ówczesnemu rektorowi Uniwersytetu Karola w Pradze. Marci natychmiast wysłał księgę do Kirchera, swego długoletniego przyjaciela i korespondenta. List towarzyszący, który Marci przesłał wraz z manuskryptem w 1666 r., jest dołączony do księgi do dnia dzisiejszego.

Kwiaty czy obiekty astronomiczne? Rozkładane ilustracje w manuskrypcie mogą być jednym i drugim.

Przez kolejne dwieście lat nie odnotowano żadnej wzmianki na temat manuskryptu, ale najprawdopodobniej był on przechowywany razem z resztą korespondencji Kirchera w bibliotece Collegio Romano (dzisiejszy Papieski Uniwersytet Gregoriański). Prawdopodobnie księga pozostała tam do czasu, kiedy oddziały Wiktora Emanuela II opanowały miasto w 1870 r. i dokonały aneksji Państwa Kościelnego. Nowy rząd włoski postanowił skonfiskować mienie kościelne, m.in. bibliotekę Collegio Romano. Jednak badania wskazują, że wcześniej wiele ksiąg zostało zabranych z biblioteki do zbiorów prywatnych bibliotek uniwersyteckich, co uchroniło je przed konfiskatą. Wśród tych zbiorów znajdowała się też korespondencja Kirchera oraz prawdopodobnie manuskrypt Wojnicza, ponieważ jest on do dziś oznaczony jako własność Petera Beckxa, przełożonego Towarzystwa Jezusowego i ówczesnego rektora uniwersytetu.

Prywatna biblioteka Beckxa została przeniesiona do Willi Mondragone. Około 1912 r. Collegio Romano znalazło się przypuszczalnie w trudnej sytuacji finansowej, bowiem zdecydowano się sprzedać (w tajemnicy) niektóre z jego zbiorów. Wtedy na arenę dziejów wkroczył Michał Wojnicz, który nabył trzydzieści manuskryptów, a wśród nich znajdował się również ten, który dziś nosi jego imię. W 1915 r. odbyła się wystawa jego zbiorów w Chicago, która trwała od 7 października do 3 listopada. Wśród licznych, bezcennych manuskryptów i książek zaprezentowano Manuskrypt Wojnicza, który został uznany za jeden z najważniejszych w całej kolekcji.

Michał Wojnicz

Michał Wojnicz herbu Habdank urodził się 31 października 1865 r. w Telszach (dzisiejsza Litwa, w tym samym mieście urodził się Gabriel Narutowicz). Studiował na Uniwersytecie Moskiewskim, gdzie zdobył dyplom farmaceutyczny. W czasie studiów przystąpił do działalności rewolucyjnej. Został członkiem założonej przez Ludwika Waryńskiego Międzynarodowej Socjalno-Rewolucyjnej Partii Proletariat. W 1884 r. przyjechał do Warszawy i rozpoczął pracę w aptece. Od czerwca 1885 roku zajął się powierzonym mu przez działającą na wolności grupę partii pod kierownictwem Marii Bohuszewiczówny planem wydobycia z X Pawilonu Cytadeli aresztowanych działaczy Proletariatu. Opracował i wdrożył plan działania, który jednak został zdradzony przez tajnego carskiego współpracownika. Michał Wojnicz został w 1885 roku i skazany na 18 miesięcy więzienia. Trafił do X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej. Tam, wyglądając przez więzienne okienko pewnego zimnego marcowego ranka, zobaczył przechadzającą się wzdłuż Wisły Ethel Lilian Boole, która w drodze do Rosji, zatrzymała się na krótko w Warszawie. Po odbyciu kary zesłano go na Syberię do guberni irkuckiej. Podczas pobytu w Tunce poznał i zaprzyjaźnił się z Józefem Piłsudskim, wskutek czego w latach 1905-1907 opiekował się tajnymi aktami Polskiej Partii Socjalistycznej.

Michał Wojnicz wśród książek w swoim antykwariacie na Soho Square.

W 1890 r. uciekł z Syberii i mając za cały majątek okulary oraz kamizelkę sprzedał je w Hamburgu, by kupić bilet trzeciej klasy na mały stateczek, wożący do Anglii owoce i warzywa. Dotarł do Londynu w październiku 1890 roku bez grosza przy duszy. Miał ze sobą karteczkę z adresem Siergieja Krawczyńskiego pseudonim „Stiepniak”. Błąkał się tak po Commercial Street, dopóki nie spotkał rosyjskiego Żyda, który zaprowadził go do mieszkania „Stiepniaka”. Tam właśnie zastał blondynkę, która wydała mu się dziwnie znajoma. Zagadał ją i zapytał, czy była kiedyś w Warszawie?. „Tak, przejazdem do Rosji” – odparła. „I chodziła pani brzegiem Wisły pod Cytadelą?” „Skąd pan wie?” „A, bo ja panią widziałem przez okno celi!”. Była to Ethel Lilian Boole, córka znanego angielskiego matematyka George’a Boole’a. W 1893 roku wzięli ślub. Pani Voynich zyskała sławę jako pisarka o lewicowych poglądach, była autorką bestsellera „Szerszeń”. Małżeństwo stało się najbliższymi współpracownikami „Stiepniaka”. Michał, pod pseudonimem „Iwan Kleczewski”, wydawał rosyjskie tłumaczenia pism Marxa i Engelsa, które przerzucano na wschód. Ethel przekładała klasykę rosyjską i rewolucyjne manifesty. Po śmierci „Stiepniaka”, który zaczytał się i wszedł pod pociąg, Wojniczowie wycofali się z działalności rewolucyjnej. Michał, próbując znaleźć sobie nowe miejsce w życiu, został antykwariuszem.
W 1888 r. założył antykwariat na Soho Square, wydawał luksusowe katalogi, a przede wszystkim oferował setki bezcennych inkunabułów i rzadkich rękopisów, które uprzednio musiał kupić za astronomiczne sumy. Istnieje zatem podejrzenie, że był to sposób na pranie rewolucyjnych pieniędzy. W 1902 roku we Włoszech odnalazł Biblię Niccolò Malèrmiego z 1490 roku. 25 kwietnia 1904 roku poprzez naturalizację zyskał obywatelstwo brytyjskie i przyjął imię Wilfrid Michael Voynich.

Żona Michała Wojnicza Ethel Lilian de domo Bool.

Tuż przed wybuchem I wojny światowej, szukając lepszych rynków zbytu, przeniósł się z sekretarką Anne Nill do Nowego Jorku. Żona przyjechała dopiero 6 lat później. W 1914 roku otworzył tam drugi antykwariat. W 1917 r. przeniósł swój londyński antykwariat na ulicę Picadilly 175. Zmarł na raka żołądka 19 marca 1930 roku. Ethel przeżyła go o trzydzieści lat. Zmarła zostawiwszy cały majątek, w tym słynny manuskrypt kupiony ponoć we Włoszech w 1912 roku, wspomnianej pani Nill. Ta rok później sprzedała księgę właścicielowi antykwariatu Hansowi P. Krausowi. Ten, nie znalazłszy kupca, przekazał ją w 1969 r. Uniwersytetowi Yale’a, gdzie znajduje się do dziś.

Kto stworzył manuskrypt

List Marciego z 1666 r. do Kirchera zawiera informację przekazaną mu przez jego zmarłego przyjaciela Raphaela Mnishovsky’ego, mówiącą o tym, że cesarz Rudolf II (panował w latach 1552–1612) nabył manuskrypt za 600 dukatów (równowartość 30  800 dolarów w 2005 r.), będąc przekonanym, że autorem jest wszechstronnie uzdolniony trzynastowieczny franciszkanin Roger Bacon. Mimo że Marci zastrzegł, że „wstrzymuje się z opinią” na temat tej teorii, Wojnicz potraktował ją poważnie i starał się ją potwierdzić. Jego przekonanie miało znaczący wpływ na próby rozszyfrowania tekstu przez następne 80 lat. Jednak uczeni, którzy przyglądali się manuskryptowi i którym znane są prace Bacona, odrzucili taką możliwość. Założenie, że to Roger Bacon był autorem manuskryptu, doprowadziło Wojnicza do wniosku, że jedyną osobą, która mogła sprzedać manuskrypt Rudolfowi, był John Dee, podróżnik, nadworny matematyk i astrolog królowej Elżbiety I, znanej z posiadania okazałej kolekcji prac Bacona. John Dee i Edward Kelley (uważany za medium) mieszkali w Czechach przez kilka lat, gdzie chcieli sprzedawać swoje usługi cesarzowi. Jednak w starannie prowadzonych dziennikach Dee ani słowem nie wspomina o sprzedaży księgi, co sprawia, że teoria staje się mało prawdopodobna. Możliwe jest też, że to sam Dee był autorem tekstu i rozsiał plotkę o autorstwie Bacona w nadziei, że sprzeda manuskrypt.

Towarzysz Johna Dee, Edward Kelley, był samozwańczym alchemikiem, który twierdził, że potrafi zamienić miedź w złoto za pomocą tajemnego proszku, który wykopał z grobu biskupa z Walii. Utrzymywał też, że jest w stanie przywoływać anioły i prowadzić z nimi długie rozmowy, które Dee sumiennie zapisywał. Językiem aniołów miał być enochiański, zawdzięczający swą nazwę Enochowi, biblijnemu ojcu Matuzalema. Legenda głosi, że aniołowie zabrali go na wycieczkę po Niebie. Po powrocie napisał książkę o tym, co zobaczył. Niektórzy sugerują, że skoro Kelley mógł wymyślić język enochiański, aby zakpić z Johna Dee, był również zdolny do sfabrykowania manuskryptu Wojnicza w celu wyłudzenia pieniędzy od cesarza (który i tak już płacił Kelleyowi za piastowanie posady alchemika).

Ogólne wrażenie, jakie sprawiają zachowane karty manuskryptu, sugeruje, że pełnił on rolę kodeksu aptecznego i dotyczy medycyny średniowiecznej lub nowożytnej. Jednak tajemnicze szczegóły na ilustracjach wywołały falę teorii na temat pochodzenia księgi, jej treści oraz przeznaczenia. Ilustracje „zielarskie”, które pasują do szkiców farmakologicznych, wydają się ich dokładnymi kopiami, z wyjątkiem brakujących części, które zostały uzupełnione nienaturalnie wyglądającymi detalami. Wiele ilustracji wydaje się łączyć korzenie, liście oraz kwiaty, pochodzące z różnych gatunków roślin.

Naczynia oraz rury w sekcji biologicznej mogą wskazywać na powiązania z alchemią, co byłoby istotne, gdyby księga zawierała receptury na mikstury medyczne. Jednak podręczniki do alchemii z tamtego okresu zawierają pismo obrazkowe, za pomocą którego przedstawia się procesy i substancje w postaci obrazków (np. orzeł, ropucha, człowiek w grobowcu, para w łóżku) lub symboli alchemicznych (takich, jak kółko z krzyżykiem). Żaden z tych znaków nie został rozpoznany w manuskrypcie.

Szczegół z ilustracji w sekcji biologicznej.

Sergio Toresella, specjalista od starożytnych zielników, zauważył, że manuskrypt Wojnicza może być zielnikiem alchemicznym, który nie ma nic wspólnego z alchemią, ale jest fikcyjnym zielnikiem ze zmyślonymi ilustracjami, jaki zwykli nosić znachorzy, aby zaimponować swoim pacjentom. Najwidoczniej gdzieś na północy Włoch istniał mały przemysł wiejski, wydający takie księgi. Jednak od manuskryptu Wojnicza różnią się one nieco stylem oraz formą, ponadto wszystkie zostały napisane prostym językiem.

Rozważania astrologiczne często odgrywały istotną rolę w różnych procedurach medycznych okresu, w którym powstał manuskrypt. Poza oczywistymi symbolami zodiakalnymi i diagramem przedstawiającym planety, żadne inne obiekty nie zostały zinterpretowane w oparciu o znane tradycje astrologiczne (europejskie lub inne).

Rysunki kołowe, widoczne w sekcji astronomicznej, przedstawiają obiekty o nieregularnych kształtach z czterema nieregularnymi ramionami, co niektórym przypomina galaktykę, widoczną tylko za pomocą teleskopu. Inne rysunki zostały zinterpretowane jako komórki widoczne pod mikroskopem. Może to sugerować, że manuskrypt pochodzi z okresu nowożytnego, a nie średniowiecza. Jednak podobieństwo jest wątpliwe, ponieważ po bliższym przyjrzeniu się środkowa część „galaktyki” wygląda raczej jak kałuża. Niektóre ilustracje przedstawiają jeżowce.

W tym roku podczas Poznańskich Targów Książki dla Dorosłych Dom Emisyjny Manuscriptum zaprezentował faksymile księgi, które zostało przekazane powstającemu w stolicy Wielkopolski Centrum Szyfrów, by zwiedzający mogli przyjrzeć się z bliska jednej z największych zagadek naszej cywilizacji.

Źródła: wiadomosci.wp.pl, Wikipedia, PAP

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Maciek Bielawski Ostatni

Maciek Bielawski „Ostatni”

Maciek Bielawski Ostatni
Lubomir Baker recenzuje "Zero" Joanny Łopusińskiej

Joanna Łopusińska: Zero

Lubomir Baker recenzuje "Zero" Joanny Łopusińskiej
Powieść historyczna pt.: "Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu"

Elżbieta Jodko-Kula: Uchronić swój kawałek świata

Powieść historyczna pt.: "Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu"
Monika Wawrzyńska - trylogia funeralna

Monika Wawrzyńska: Najśmieszniejsze książki o działaniu antystresowym

Monika Wawrzyńska: Najśmieszniejsze książki o działaniu antystresowym
Recenzja powieści "Ostatnie tango" Piotra C.

Piotr C.: „Ostatnie tango”

Recenzja powieści "Ostatnie tango" Piotra C.
Symfonia potworów Marca Levy'ego

Symfonia potworów – nowość Levy’ego

Symfonia potworów Marca Levy'ego to historia oparta na faktach Poruszająca historia, która przedstawia brutalne tło konfliktu w Europie Wschodniej – bezprawną deportację ukraińskich dzieci do Rosji,...
Wąska droga między pragnieniami - Kroniki Królobójcy

Kroniki Królobójcy: „Wąska droga między pragnieniami”

Powrót do świata bestsellerowych Kronik Królobójcy Patricka Rothfussa Oto wspaniale ilustrowana historia Basta, najbardziej czarującej postaci cyklu „Kroniki królobójcy”. Ta opowieść zachwyci zarówno nowych czytelników,...
0
Would love your thoughts, please comment.x