Strona głównaRecenzjaSalman Rushdie - Złoty dom Goldenów

Salman Rushdie – Złoty dom Goldenów

Akcja najnowszej powieści Salmana Rushdiego ma ścisły związek z jego apetytem na literackiego Nobla. Postawionej w pierwszym zdaniu tezy będę poniżej bronił.
Rzecz dzieje się w Stanach Zjednoczonych, a konkretnie w jego lewicowym sercu – Nowym Jorku. W jednym z ekskluzywnych, zamkniętych rezydencjalnych osiedli zamieszkuje ojciec z trzema dorosłymi synami. Są niezwykle zamożni, ukrywają miejsce, z którego przybyli, przybrali w nowym życiu nowe imiona – wszystkie pochodzące ze starożytnego Rzymu. Zagadkę ich życia rozwiązujemy przy pomocy młodego ambitnego filmowca, który zostaje przez Goldenów dopuszczony do konfidencji i chwilami traktuje się go jak członka rodziny. Rene chce wokół tajemnic rodziny zbudować swe filmowe dzieło, które będzie skazane na sukces, dlatego drąży rodzinne tajemnice. Czytelnik od początku jest poinformowany, że Goldenów czeka katastrofa, czekamy tylko, jakiego będzie rodzaju i jaki będzie miała przebieg.
Taka książka już powstała – w XIX wieku napisał ją Tomasz Mann i nosiła tytuł: „Buddenbrookowie. Dzieje upadku rodziny”. Za nią właśnie niemiecki pisarz otrzymał nagrodę Nobla.
Wróćmy do Rushdiego. Jak sam mówi, celem napisania tej powieści, było zobrazowanie współczesnej Ameryki. Wydaje mi się to co najmniej wątpliwe, bo na wielu stronach powieści poznajemy niewiele postaci, akcja jest mocno ograniczona terytorialnie – jeśli się przemieszczamy, to do Indii. W zasadzie poznajemy młodych Goldenów i ich dziwne stany psychiczne, sprawiające, że nie nadają się do normalnego życia – w tym też widać podobieństwo do bohaterów powieści Manna. Jedyne, czego naprawdę i z całą mocą dowiadujemy się z tej powieści, to że Obama był wspaniały, a Trump – zobrazowany pod postacią zielonowłosego Jockera, który napada na biedne miasto Gotham (czytaj Nowy Jork) – jest barbarzyńcą, brzydalem, nikczemnym, kłamliwym nieudacznikiem i złodziejem. Głosować na niego mogą tylko tępi mieszkańcy prowincji. Passusy o wymowie politycznej nie są liczne, autor wstawił je na przyczepkę, kompletnie nie mają wpływu na akcję, ale są i to jest dowód numer dwa na tezę postawioną w pierwszym zdaniu, bowiem wiadomo, jakie poglądy polityczne preferuje noblowskie jury.
Czy to źle, że Rushdie chce dostać Nobla? Nie, ale źle, gdy pisze nudne książki, a ta jest wyjątkowo przegadana i nie niesie ze sobą żadnych asocjacji, nie zmusza do myślenia, nie stawia tez, nad którymi warto się głowić, złotych myśli, które warto cytować, humoru, który się pamięta. Nie niesie niczego, czemu warto poświęcić czas. Po co więc była napisana? Patrz pierwsze zdanie.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Grzegorz Kapla, Krwawa Toskania

Grzegorz Kapla: Krwawa Toskania

Grzegorz Kapla, Krwawa Toskania
Nowy tom z serii o Virionie Andrzeja Ziemiańskiego

Andrzej Ziemiański: Virion. Legenda miecza. Krew

Nowy tom z serii o Virionie Andrzeja Ziemiańskiego
Andrzej Ziemiański na Warszawskich Targach Fantastyki

Andrzej Ziemiański: Wszystko napisałem na trzeźwo. Prawie wszystko…

Andrzej Ziemiański na Warszawskich Targach Fantastyki
Katarzyna Kowalewska w studiu Fanbook.tv

Katarzyna Kowalewska: „Zawód spadkobierca” to moja ulubiona książka

Katarzyna Kowalewska: „Zawód spadkobierca” to moja ulubiona książka Katarzyna Kowalewska do pisania książek podeszła na poważnie, bo zaczęła od nauki, jak to robić, na kursie...
Tadeusz Zysk i Marta Mrozińska w studiu Fanbook.tv

Tadeusz Zysk i Marta Mrozińska: Warto czytać fantasy

Tadeusz Zysk i Marta Mrozińska w studiu Fanbook.tv
Antymaterii obawiam się mniej niż Internetu

LEM: W strachu przed antymaterią

Antymaterii obawiam się mniej niż Internetu - cytat z książki "Strach przed antymaterią" S. Lema
Maciek Bielawski Ostatni

Maciek Bielawski „Ostatni”

Maciek Bielawski Ostatni
0
Would love your thoughts, please comment.x