Lubomir Baker recenzuje najnowszy kryminał Grzegorza Kapli „Krwawa Toskania”
Jak dobry malarz ma swój styl rozpoznawalny nawet bez podpisu, tak styl dobrego pisarza rozpoznamy bez trudu. Grzegorz Kapla pisze w sposób charakterystyczny, cyzelując słowa i wiążąc koniec rozdziału i początkiem następnego. „Krwawa Toskania” to mroczny i wielowarstwowy kryminał.
W jednym planie rozwódka z Nowego Jorku postanawia nabyć nieruchomość w Toskanii. Sylvie chce spokoju i miłości, a zostaje wciągnięta w akcję bandytów, którzy za wielkie pieniądze od arabskich szejków mordują kobiety w wyjątkowo okrutny sposób. Wybierają miejsca związane z procesami czarownic sprzed wieków.
W drugim planie jest Abgar – chłopak z warszawskiego Trójkąta Bermudzkiego, wychowany przez samotną matkę. Z nim nikt nie zadziera. Jak może być wplątany w to, co dzieje się w Toskanii, muszą się Państwo dowiedzieć sami.
Jest jeszcze trzeci plan, na którym główną rolę gra policjantka Emilia. Powierzono jej odnalezienie mordercy kobiet, a jej serce jest rozdarte między mężem w wojsku a kochankiem. Jak zwykle w policji, Emilia ma też na głowie żądnego sukcesu prokuratora, który naciska, by pracowała efektywniej.
Autorowi udaje się wszystkie te wątki połączyć w zgrabną całość i wpleść naprawdę wiele dodatkowych nieoczywistych smaczków, które sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Okrucieństwo, humor, niespodziewane zwroty akcji wyważone są we właściwych proporcjach. Mój ulubiony bon mot z tej książki to opis matki Abgara: „O nie, pielęgniarka z OIOM-u nie boi się obcego świata, nawet jeśli nie zna języka”.
Czy książka ma minus? Dla mnie tak: znałem sprawcę przed połową. Mimo to chciałem czytać do końca. Było warto.
Polecam wcześniejsze recenzje i rozmowy z Grzegorzem Kaplą.