Strona głównaWywiadMoja powieść wykiełkowała z miłości do książek

Moja powieść wykiełkowała z miłości do książek

ELIZA DROGOSZ to postać, na którą warto zwrócić uwagę. Ma na koncie dwie opublikowane książki i to przed osiągnięciem sędziwego wieku 20 lat. Ma też tyle pasji, że trudno je zliczyć i wiele planów na przyszłość. O tym, jak doszło do jej literackiego debiutu, jak rozwija pisarski warsztat, po co jej studia prawnicze i jaką rolę pełnią w jej życiu bogowie z dalekich krain, opowiada w rozmowie z Magdaleną Mądrzak.

Dwa tomy „Ksiąg Ankh” to poważny dorobek pisarski dla młodej osoby. Proszę opowiedzieć, w jakich okolicznościach zaczęła Pani pisać?
Od zawsze byłam kreatywna i lubiłam wymyślać różne historie, niemal odkąd pamiętam, chciałam również zostać pisarką. Na samym początku, jeszcze w podstawówce, gdy do głowy wpadał mi pomysł na opowieść, natychmiast wymyślałam jej tytuł i z entuzjazmem zabierałam się za rysowanie okładki. Z czasem zaczęłam jednak skupiać się nie tyle na oprawie graficznej, ile na samych historiach, podejmować pierwsze próby pisania, notować pomysły… Wciąż mam w pokoju pudełko z kopertami pełnymi zapisanych drobno karteczek. Co jakiś czas zdarza mi się do nich wracać. Gdy byłam w gimnazjum, postanowiłam z kilku zaczątków fabuł wybrać jedną i stworzyć z niej prawdziwą powieść, od początku do końca. Wtedy też zabrałam się za pisanie nieco bardziej na poważnie. Skąd jednak wzięło się samo zainteresowanie pisarstwem… Sama nie wiem. Być może narodziło się we mnie jako naturalne następstwo obcowania z kulturą i książkami od najmłodszych lat. Co wieczór tata czytał mi coś na dobranoc, a potem, gdy byłam już większa i sama umiałam czytać, robiłam to samodzielnie. Od zawsze kochałam książki. Być może z tej miłości wykiełkowało również marzenie o tym, by stworzyć kiedyś jakąś powieść.

Wiele nastolatek pisze, ale tylko znikomej liczbie udaje się opublikować swoje dzieło. Jaka była Pani droga od autorki z domowego zacisza do osoby, która ma na swoim koncie prawdziwą publikację?
Cóż… Gdyby nie moja dość nietypowa pasja, na pewno nie zadebiutowałabym w tak młodym wieku. Być może zabierałabym się do tego dopiero teraz, może jeszcze później. Wszystko wzięło się z mojego zamiłowania do historii południowoamerykańskich Inków. Moją ukochaną postacią, a przy okazji idolem, bo chyba można tak o nim powiedzieć, jest młodziutki, sprytny król Inków, który w dobie konkwisty wykorzystał hiszpańskich najeźdźców do zdobycia tronu, a potem wywołał przeciwko nim wielkie powstanie. Ogromnie podziwiam jego odwagę i to, że nigdy się nie poddał, mimo wszystkich przeciwności losu. Chciałam być taka jak on, choć trochę. Dlatego też postawiłam sobie za cel debiut literacki w wieku 17 lat, czyli tylu, ile miał „mój” król, gdy wstąpił na tron. Aby spełnić to marzenie, musiałam wybrać jedną z fabuł i stworzyć z niej powieść. Mój wybór padł na historię o odrodzonych egipskich bogach… Byłam bardzo zdeterminowana, napisałam całą książkę i udało mi się ją wydać. Później napisałam kontynuację, a teraz pracuję nad trzecią częścią i jestem bardzo, bardzo szczęśliwa! Muszę jednak przyznać, że momentami wciąż nie wierzę, że naprawdę to zrobiłam, że wydałam swoją książkę. To jak piękny sen!

Jak układała się Pani współpraca z Wydawnictwem Poligraf? Czego się Pani nie spodziewała? W czym byli pomocni?
Współpraca układa się poprawnie. Na pewno jestem bardzo zadowolona z okładek moich książek, zresztą wiele osób mówi mi, że są naprawdę ładne. Bardzo mnie to cieszy, tym bardziej, że powstały na bazie mojego pomysłu. Jeśli chodzi o te negatywne niespodzianki… Nie spodziewałam się na pewno tego, że dystrybucja oraz promocja książek ze strony wydawnictwa będą, cóż, raczej jego słabą stroną.

Jest wyraźna różnica pomiędzy pierwszym i drugim tomem. „Berło zniszczenia” jest dojrzalsze, sprawniej napisane. Jak pracuje Pani nad stylem?
Cieszę się, że widać postęp. Sama wyczuwam, że każdą kolejną część, ale i każdy kolejny rozdział pisze mi się trochę inaczej, lepiej. Pracuję nad stylem przede wszystkim przez praktykę. Piszę dużo, głównie kolejne części „Ksiąg Ankh”, ale również serię o Inkach, którą chciałabym wydać po zakończeniu sagi o egipskich bogach. Oprócz moich powieści zdarza mi się napisać też coś poważniejszego, jak na przykład artykuł na studia. Naturalnie, wiele czytam, co z pewnością również wpływa na mój rozwój – zwłaszcza, że są to ambitniejsze pozycje niż te z czasów gimnazjum.

W Pani powieści pobrzmiewa pewna inspiracja sagą o bogach olimpijskich Ricka Riordana, jednak Pani wybrała Egipt i jego bóstwa. Dlaczego?
Tak, zachwycił mnie pomysł umieszczenia starożytnych bogów we współczesności. Moja książka jest jednak zupełnie inna od książek Ricka Riordana. Czytając sagę o olimpijskich bogach, którą notabene bardzo lubiłam, myślałam sobie: „No dobrze, ale co by było, gdyby to ci główni bohaterowie, nastolatkowie, byli bogami? Co gdyby zamiast odkrywać, że są herosami, odkrywali, że są samymi Olimpijczykami? To dopiero byłoby ciekawe! Jak by się zachowywali? Co by wyszło z połączenia duszy boskiej i ludzkiej?”. Najbardziej zaciekawiło mnie, jak by to było odkryć, że jest się akurat tym odrodzonym bogiem, którego wszyscy mają za złego… Zaczęłam się nad tym zastanawiać, a ponieważ od małego uwielbiałam starożytny Egipt, jego bogowie idealnie wpasowali się w pomysł na fabułę, który się wówczas narodził. Wtedy też zadecydowałam, że chciałabym kiedyś napisać książkę, w której głównym bohaterem będzie Set, bóg pustyni i chaosu. Grecja nigdy nie pociągała mnie aż tak jak Egipt, a poza tym istniała już seria o bogach greckich, nie widziałam więc potrzeby tworzenia innej, podobnej.

Jakie inne książki były dla Pani inspiracją? Jakie sama lubi Pani czytać?
Och, niełatwo stwierdzić. Czytam bardzo wiele, bardzo różnych pozycji i każda z nich w pewien sposób na mnie wpływa. Wspomnienia, książki popularnonaukowe o przyrodzie czy historii, zwłaszcza cywilizacji prekolumbijskich, książki anglojęzyczne, choć oczywiście beletrystykę również. W mniejszym stopniu niż dawniej, ale zdarza mi się przeczytać również jakąś powieść młodzieżową. W końcu to do tej kategorii zaliczają się moje powieści. Zdecydowanie najbardziej lubuję się w powieściach o Inkach. Nie ma ich niestety za wiele. A może raczej – na szczęście, daje mi to przecież wspaniałe pole do popisu.

Gdyby miała Pani napisać tekst reklamujący „Księgi Ankh”, jak by brzmiał?
Powiedziałabym, że jest to seria opowiadająca o tym, jak odnaleźć siebie i pozostać sobą pomimo presji otoczenia, opowieść o lojalności, stracie, przyjaźni i miłości, przepełniona starożytną magią, ale bliska czytelnikowi dzięki akcji osadzonej w świecie takim jak nasz. Zagłębiając się w moją historię, można dowiedzieć się nieco więcej o egipskiej kulturze i mitologii, którą w istotnym stopniu się inspiruję. A jak wiadomo, Egipt to tajemnica, potęga i zaklęte piękno…

Skoro wykazała się Pani niezbędną dla pisarza wyobraźnią i talentem, dlaczego wybrała Pani studia prawnicze, w których potrzebne są zupełnie inne cechy? Wyobrażam sobie, że szykuje się Pani do negocjacji z producentem filmowym warunków umowy na temat sfilmowania Pani powieści.
Cóż, nie powiem, byłoby bardzo miło, ale obawiam się, że sfilmowanie „Ksiąg Ankh” pozostanie na zawsze tym niespełnionym marzeniem. Choć, muszę powiedzieć, że dostrzegłam wiele wątków wspólnych z moją powieścią w nowej „Mumii” z Tomem Cruisem. Motyw odrodzonego Seta, jego wewnętrznej walki między dobrą a złą naturą, relacja ze śmiertelniczką, jej losy… Dokładnie te same wątki występują u mnie. Można zatem uznać, że w pewien sposób moją powieść przeniosło na wielki ekran samo Hollywood, choć oczywiście trzeba zaznaczyć, że pomimo wątków podobnych historia w „Mumii” i moja są jednak zupełnie inne. Odpowiadając zaś na pierwszą część pytania, pisarstwo jest dla mnie bardzo ważne, ale traktuję je jako hobby. Ciekawi mnie tyle tematów, lubię zajmować się wieloma różnymi zagadnieniami, naturalne było więc zdecydowanie się na jakieś studia niezwiązane z literaturą, w której otoczeniu i tak przebywam, czytając i tworząc. Prawo wydało mi się interesujące, również dlatego, że studia prawnicze stanowią doskonałą podstawę do wszelkiej działalności zawodowej, jaką tylko bym sobie wymyśliła. Nie żałuję wyboru, jestem bardzo zadowolona. Oprócz prawa, studiuję równolegle zarządzanie, aby zaspokoić ciekawość tematami ekonomicznymi. Co więcej, planuję również postudiować archeologię Ameryki Południowej… Idealnie wpasowuje się to w moje pasje. Obawiam się tylko, czy starczy mi na to wszystko czasu.

Czy możemy spodziewać się kolejnych książek Elizy Drogosz, czy też pilna studentka nie ma już czasu na pisarstwo?
Jak najbardziej można się spodziewać! Wychodzę z założenia, że bez pasji i hobby nie można prawdziwie żyć i zawsze trzeba znaleźć na nie czas, tak więc pomimo wszystko staram się wygospodarować trochę czasu na moje książki. Kocham wymyślać historie i nie wyobrażam sobie, abym mogła przestać. To zbyt ważna część mnie, a poza tym, mam jeszcze tyle pomysłów! Bardzo chciałabym podzielić się z czytelnikami moją powieścią o Inkach. Śmiem twierdzić, że będzie to jedna z najważniejszych pozycji, które kiedykolwiek napiszę – w końcu dotyczy mojej prawdziwej pasji, zupełnie niezwykłych wydarzeń i postaci, oraz historii, której nikt jeszcze w odpowiedni sposób nie opowiedział, a niewielu w ogóle próbowało…

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Grzegorz Kapla, Krwawa Toskania

Grzegorz Kapla: Krwawa Toskania

Grzegorz Kapla, Krwawa Toskania
Nowy tom z serii o Virionie Andrzeja Ziemiańskiego

Andrzej Ziemiański: Virion. Legenda miecza. Krew

Nowy tom z serii o Virionie Andrzeja Ziemiańskiego
Andrzej Ziemiański na Warszawskich Targach Fantastyki

Andrzej Ziemiański: Wszystko napisałem na trzeźwo. Prawie wszystko…

Andrzej Ziemiański na Warszawskich Targach Fantastyki
Katarzyna Kowalewska w studiu Fanbook.tv

Katarzyna Kowalewska: „Zawód spadkobierca” to moja ulubiona książka

Katarzyna Kowalewska: „Zawód spadkobierca” to moja ulubiona książka Katarzyna Kowalewska do pisania książek podeszła na poważnie, bo zaczęła od nauki, jak to robić, na kursie...
Tadeusz Zysk i Marta Mrozińska w studiu Fanbook.tv

Tadeusz Zysk i Marta Mrozińska: Warto czytać fantasy

Tadeusz Zysk i Marta Mrozińska w studiu Fanbook.tv
Antymaterii obawiam się mniej niż Internetu

LEM: W strachu przed antymaterią

Antymaterii obawiam się mniej niż Internetu - cytat z książki "Strach przed antymaterią" S. Lema
Maciek Bielawski Ostatni

Maciek Bielawski „Ostatni”

Maciek Bielawski Ostatni
0
Would love your thoughts, please comment.x