O Wedlu, przemijaniu i starej książce dla dzieci

Kolorowanki i słodycze pod choinką nie zostały wymyślone dziś, ani wczoraj. Na dowód tego niech posłuży odnaleziona książeczka autorstwa Or-Ota pt. „Boże Narodzenie: Baśń o podarkach Wedla: książeczka do kolorowania dla grzecznych dzieci”. Wydano ją w 1931 roku, roku śmierci poety Artura Oppmana, znanego pod pseudonimem Or-Ot.

Or-Ot i jego dzieła
Pseudonim ten pojawił się przez przypadek, bowiem zecer pomylił podpis pod wierszem młodego poety i napis Ar-Ot odczytał jako Or-Ot i tak już zostało. Oppaman opiewał Warszawę, zapisując najsłynniejsze, opowiadane wśród ludu legendy, w tym tę o Syrenie, Bazyliszku, Złotej Kaczce i Krzyżu Baryczków z warszawskiej katedry.
Patriotyczne wiersze Or-Ota były powszechnie znane, recytowano je na akademiach, ale mistrzostwo osiągnął także w literaturze dla dzieci, dlatego nie dziwi książeczka o Wedlu i Bożym Narodzeniu.

Pan Wedel
„Ani Anglik, ani Niemiec, / Chociaż trudzi się i poci, / Nigdy żaden cudzoziemiec / Nie wyrobi tych łakoci” – pisał Oppman i nie mógł się mylić bardziej, bo dziś wyroby Wedla wytwarzają właśnie cudzoziemcy. Firma rodzinna, której początki sięgają 1831 r. z sukcesami trwała do II wojny światowej, a potem rządzący Polską wyrzucili Jana Wedla z jego własnej fabryki, a tę przemianowali na Zakłady Przemysłu Cukierniczego im 22 lipca d. E.Wedel. W czasach prywatyzacji zakłady sprzedano w obce ręce i tak już pozostaje do dziś.

Wracając do książeczki Or-Ota miała ona zabawić w dwójnasób. Opowiadała historię o świętach i szczęśliwych dzieciach oraz zawierała strony do kolorowania. Szczęśliwe były dzieci, które dostały ją pod choinkę. Czy dziś także ucieszyłyby się z takiego prezentu?
Magdalena Mądrzak