Strona głównaWywiadLord, polityk, więzień - Jeffrey Archer

Lord, polityk, więzień – Jeffrey Archer

Jeffrey Archer, baron Weston-super-Mare, brytyjski pisarz i polityk. W latach 1969-1974 członek parlamentu, w latach 1985-1986 wiceprzewodniczący Partii Konserwatywnej (torysi), później kandydat tej partii na burmistrza Londynu. Jego karierę polityczną zakończyły proces sądowy, skazanie i więzienie. Jego kariera pisarska nadal się rozwija.

Urodził się w 1940 roku w Londynie, ale dzieciństwo spędził w mieście Weston-
super-Mare. Jego matka, Lola, była dziennikarką w lokalnej gazecie, ojciec imał się różnych prac. Młody Archer studiował przez trzy lata w Oksfordzie, gdzie rozwijał swoje dwie wielkie pasje (praktykowane do dziś): działalność charytatywną i sport. Początki jego kariery zawodowej to własna agencja zajmująca się PR-em i niewielka galeria sztuki nowoczesnej. Miał 29 lat, kiedy dostał się do Izby Gmin. Choć należał do Partii Konserwatywnej, miał lewicujące poglądy – to mu zostało do dziś. W 1974 roku Archer padł ofiarą oszustwa finansowego i stracił wszystkie pieniądze. Miał długi, przez które nie mógł ponownie kandydować do parlementu. Dziś zaprzecza, że pierwszą powieść napisał dla pieniędzy, ale w praktyce to właśnie sukces jako literata uratował Archera, w tym także jego późniejszą karierę polityczną. Obie zresztą dobrze się wzajemnie napędzały.
Archer zaczął pisać powieści sensacyjne, często z wątkami i postaciami z otaczającej go rzeczywistości. Pierwsza: „Co do grosza” ukazała się w 1974 roku (w Polsce dwa lata później). Od tamtej pory sława Archera jako pisarza nie przestawała rosnąć.
Jako skandalisty również. Do polityki wrócił w latach 80., na prośbę swojej przyjaciółki, Margaret Thatcher. W 1986 roku musiał zrezygnować z fotela wiceszefa partii torysów z powodu skandalu nagłośnionego przez brukowce, oskarżające go o płatny seks z prostytutką. Archer pozwał brukowce, wygrał, dostał odszkodowanie, sprawa została zakończona. Do czasu.

W roku 1999 z poparciem dwojga premierów: Margaret Thatcher i Johna Majora, został kandydatem torysów na fotel burmistrza Londynu w wyborach w roku 2000.
Nielubiąca go prasa brukowa dotarła do świadka, Teda Francisa, byłego przyjaciela Archera, który zeznał, że skłamał na rzecz lorda w toczącym się 13 lat wcześniej procesie o zniesławienie. Media chętnie podchwyciły skandal sprzed lat. Archera oskarżono o krzywoprzysięstwo i o nakłanianie do tego świadków. Lord wycofał się z wyborów, stanął przed sądem i został uznany za winnego. Z zasądzonych czterech lat w więzieniu spędził dwa. W Anglii ta sprawa przez lata rozgrzewała czołówki gazet. Echa sensacji do dziś mocno wybrzmiewają z „Dzienników więziennych”.
Lord Archer nie wrócił już do polityki, choć tytularnie pozostaje członkiem Izby Lordów. Mieszka w Londynie, w apartamencie z widokiem na Tamizę, gdzie często urządza przyjęcia dla najbliższych przyjaciół. Do dziś jednak chętnie rozprawia o polityce. Głosował przeciwko wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, ale jak twierdzi: „Jestem spokojny, nie ulegam histerii. Brytyjczycy wychodzili cało z gorszych opresji”.
Jest żonaty od 1966 roku z lady Mary (która również otrzymała tytuł szlachecki od królowej Elżbiety). Mary jest naukowcem, specjalistką od zastosowania energii słonecznej. Zasiada w zarządzie Muzeum Historii Naturalnej. Mają dwóch synów: Williama – producenta teatralnego, i Jamesa –  finansistę i biznesmena.
Archer zapowiedział, że nie wróci do polityki, interesuje go już wyłącznie pisanie książek. Nadal poświęca się działalności charytatywnej, często prowadzi aukcje. Jest też zapalonym kolekcjonerem sztuki. W 2013 roku u pisarza wykryto raka prostaty, z powodzeniem przeszedł leczenie i zawsze mówił o tym otwarcie.
Swoje powieści Archer pisze w domu na Majorce, twierdzi, że widok na ocean go uspokaja i pomaga mu się skoncentrować.

Polska
Archer zawsze śledził to, co działo się w Polsce. Jak mówi: „Zawsze popieram tych, którzy walczą o to, w co wierzą”. Kibicował Lechowi Wałęsie i „Solidarności” w latach 80. Był wielkim przyjacielem Polski. Bohaterem jednej z najbardziej znanych swoich powieści uczynił Polaka – to emigrant z Polski Abel Rosnovski z powieści „Kain i Abel”; jego córka, Florentyna, zostanie pierwszą kobietą prezydentem USA (w kontynuacji sagi: Czy powiemy pani prezydent?). Archer: „Jestem wielkim fanem Polaków. Podziwiam was za to, jak wspaniałą rolę odegraliście podczas II wojny światowej, i za odwagę, z jaką Polacy bronili Wielkiej Brytanii. My, Anglicy, bardzo szanujemy polskich pilotów. Nigdy nie zapomnimy waszej odwagi. Polska to najbardziej patriotyczny kraj świata”.

Skandalista
Aura skandalu zawsze spowijała Jeffreya Archera. Jego działania były spektakularne (już w college’u na Oksfordzie zaprosił Beatlesów na spotkanie ze studentami, z którego dochód przeznaczony był na cele charytatywne). Przez kilkadziesiąt lat działalności charytatywnej kilkanaście razy musiał stawiać czoło oskarżeniom o defraudację lub niewyjaśnione do końca przeznaczenie środków finasowych. Doceniając jego działania na rzecz Kurdów na początku lat 90., premier John Major mocno wspierał kandydaturę Archera do tytułu lorda. Później Archer został pomówiono o nierozliczenie zebranych środków, kiedy już siedział w więzieniu. Skandal wokół Kurdów nie przysłużył mu się (stracił na jakiś czas możliwość przeniesienia do zakładu otwartego). Być może to dobrze ilustruje historię Archera – jest w jego biografii tyle samo blasku, blichtru, rozgłosu i sławy, co działań niewyjaśnionych, oskarżeń i infamii. Archer sam jest idealnym bohaterem na powieść, pewnie też  dlatego tak wielkim powodzeniem cieszą się historie, które opowiada. A robi to od ponad
40 lat z wielkim powodzeniem.

Pisarz
Chętnie opowiada o swoich pisarskich zwyczajach: nigdy nie pisze na klawiaturze, w ogóle nie używa komputera. Nawet teksty na bloga pisze ręcznie, a przepisuje je jego asystentka. W ostatniej części „Kronik Cliftonów” można znaleźć dokładny opis pisarskiej rutyny Archera – bohater sagi, Harry, odziedziczył wiele po swoim twórcy, w tym to, że jest poczytnym pisarzem…
Archer zasiada do pracy ok. 6 rano, pisze przez dwie godziny, następnie przez dwie odpoczywa. Kiedy nie pisze, spaceruje, czyta, spożywa posiłki. Najchętniej pracuje w swojej posiadłości na Majorce, przy biurku z widokiem na ocean. W „Dziennikach więziennych” sporo miejsca poświęca na sam proces pisania: ważny jest papier i rodzaj cienkopisów, które nie bez trudności jego bliscy przemycają podczas widzeń. Bez wątpienia pisanie pozwala Archerowi zachować zdrowie i zmysły w najtrudniejszych sytuacjach.
Dzienniki są jego jedynym dziełem z literatury faktu. Spod jego pióra wyszło ponad dwadzieścia powieści, trzy sztuki teatralne, zbiory opowiadań, a nawet książki dla dzieci.

Kolekcjoner
Jeffrey Archer od lat jest zapalonym kolekcjonerem dzieł sztuki. Ten wątek pojawia się w wielu jego powieściach, a nawet w „Dziennikach” – poznany w więzieniu Kolumbijczyk pomaga sprowadzić przepiękny okaz szmaragdu – to ma być gwiazdkowy prezent dla żony Archera. Pisarz prowadzi też rozmowy w sprawie zakupu obrazu wyjątkowego, egzotycznego artysty – Fernanda Botera. „Najbardziej lubię te sytuacje, kiedy artysta, którego odkryłem, staje się ważny w świecie sztuki. Wiele lat temu kupiłem do domu na Majorce rzeźby Emmy Maiton, a potem nagle stała się sławna”, opowiada. Dzieł z kolekcji nie wystawia na cele charytatywne.

Mąż i ojciec
Swoją żonę Mary poznał w 1966 roku w Oksfordzie, gdzie studiowała chemię. Mary zrobiła karierę naukową, specjalizuje się w wykorzystaniu energii słonecznej. Skandal z prostytutką, który rykoszetem zrujnował karierę polityczną Archera, nie zrujnował jego małżeństwa. Z Dzienników można wiele się dowiedzieć o Mary – Archer za kratkami bardzo za nią tęskni, boi się o nią i ją podziwia. Wspomina też przyjęcia okolicznościowe, które corocznie wydaje w ich domu: z okazji Bożego Narodzenia i rocznicy ślubu. Mary Archer nigdy nie była potulną żoną słynnego pisarza i polityka. Niezależnie prowadziła własną karierę naukową, zasiadała też w zarządach wielu firm i instytucji, ostatnio Muzeum Nauki w Londynie.

Lord
Jeffrey Archer (podobnie jak jego żona) w 1992 roku otrzymał szlachectwo z rąk królowej Elżbiety (ceremonia ta jest dosyć dokładnie opisana w ostatniej powieści z cyklu
„Kroniki Cliftonów” – „To był człowiek!”). Jest tzw. parem dożywotnim, jego tytułu nie dziedziczą synowie, a nazwa ziemi jest wyłącznie tytularna – mianowani lordowie często wybierają miejscowości, w których się wychowali lub które z innych powodów są im bliskie. Lord Archer wybrał miasto Weston-super-Mare, bo tam spędził dzieciństwo. W Anglii jednak lord to lord, takiego dożywotniego nie traktuje się z mniejszą czcią. Na kartach „Dzienników” wiele jest scen, które odwołują się do tytułu Archera – jest z tego powodu traktowany z szacunkiem przez współwięźniów i z jeszcze większym okrucieństwem przez wrogów. Pytany, czy kiedykolwiek w więzieniu zapomniał o tym, że jest lordem, odpowiada krótko i stanowczo: „Nie”.

Więzień
Przez dwa lata odbywania kary Jeffrey Archer był osadzony w pięciu więzieniach. Swoje „Dzienniki” podzielił na Piekło, Czyściec i Niebo – stopniując natężenie dramatu od szoku po pogodzenie się z losem. Na kartach „Dzienników” często analizuje swoją sytuację, raportuje postępy pracy prawników i odnosi się do wydarzeń, które mają wpływ na jego sytuację. Oskarża system, że przez to, kim jest, władze więzienia usiłują udowodnić opinii publicznej, że nie traktują go ulgowo. W praktyce oznacza to, że traktują Archera surowiej niż innych skazanych. Kiedy w końcu udaje mu się dostać do więzienia otwartego, o znacznie lżejszym rygorze, gdzie może nawet jeździć do pracy, do teatru w Lincoln, znowu następuje dramat. W trakcie przepustki Archer z żoną uczestniczą w przyjęciu znajomej, ktoś dzwoni do naczelnika więzienia, wybucha skandal. Lord natychmiast trafia z powrotem do więzienia zamkniętego.
„Dzienniki” są dokładnym zapisem dwóch lat spędzonych w pięciu więzieniach. Archer postanawia wykorzystać ten czas, żeby poznać i opisać autentyczne historie sprawców najróżniejszych przestępstw (od handlu narkotykami przez oszustwa do najcięższych zabójstw). Tu ujawnia się jego lewicująca optyka – często drąży historię do punktu, w którym okazuje się, że sprawca sam jest ofiarą biedy, systemu albo pecha. Archer jednoznacznie potępia tylko narkotyki i z bólem notuje, jak wielkie jest ich użycie w więzieniach Korony. Sytuacja Archera wśród więźniów jest bardzo ciekawa: traktują go jak lorda, ale szacunek, jaki dla niego mają, wynika głównie z tego, że czytają jego powieści. Niektórzy – nałogowo. Co ciekawe, Archer jest najbezpieczniejszy na oddziałach dla więźniów dożywotnich, oni są najspokojniejsi, pogodzeni z rzeczywistością, mądrzy mądrością ludzi bez złudzeń. Autor prawie w ogóle nie porusza wątku seksu, homoseksualizm jest tabu, temat właściwie nie istnieje.
Nie ulega wątpliwości, że czas spędzony za kratami był dla 60-letniego wówczas lorda, przyzwyczajonego do high-life’u, czasem trudnym. Dziś nie bardzo chce o tym opowiadać, odsyła do „Dzienników więziennych”, w których rzeczywiście z taką dokładnością opisuje swoje przejścia i więzienną codzienność, że trudno sobie wyobrazić, że mógłby do tego jeszcze coś dodać.

Jestem teraz lepszym  pisarzem

O ludziach, którzy płacą mu, by znaleźć się w jego książkach oraz relacjach międzynarodowych i sporcie opowiada w rozmowie z Magdaleną Mądrzak Jeffrey Archer.

Wiele postaci i wydarzeń w Pana książkach ma pierwowzory w rzeczywistości. Jak reagują przyjaciele i znajomi, gdy czytają, jak ich Pan opisał?
Uwielbiają to. Gdyby było inaczej, nigdy bym tego nie robił. Jeśli używam jakiejś postaci, której nie znam zbyt blisko, to zmieniam jej nazwisko.

Czy rzeczywiście tak jest? Często przedstawia ich Pan jako niemiłych lub nieuczciwych ludzi. Choćby w książkach, w których opisuje Pan ich oszustwa, kradzieże.
Proszę uwierzyć, że są ludzie, którzy płacą mi za to, by znaleźć się w moich książkach. Biorę udział w wielu aukcjach charytatywnych. Jako przedmiot do licytacji wystawiłem kiedyś możliwość bycia opisanym w mojej książce. Za tę przyjemność zapłacono 32 tysiące funtów.

Z Pana książek wynika, że mało jest w Wielkiej Brytanii gentlemanów, którzy nie tylko nie rozmawiają o pieniądzach, ale nie kradną i nie oszukują. Czy taki jest obraz brytyjskich elit?
Jeśli zajrzy się do książek Agathy Christie, to też znajdzie się tam głównie tych, którzy mordują innych, a to nie jest przecież prawdą.

Co Brytyjczycy myślą o Polakach?
Anglicy szanują Polaków. Starsze pokolenie, które może pamiętać wojnę, ma dla nich szacunek za ich udział w wysiłku wojennym, za to, że zaciągali się do wojska, do sił powietrznych, chcieli walczyć z Niemcami. A młodsze pokolenie, które ma do czynienia z Polakami przyjeżdżającymi po wstąpieniu Polski do Unii w poszukiwaniu pracy, szanuje Polaków jako bardzo ciężko pracujących i uczciwych, szczerych ludzi.

A jaki jest stosunek Brytyjczyków do Amerykanów?
Era specjalnych, tradycyjnych stosunków, które łączyły nas z Ameryką minęła. W tej chwili Wielka Brytania jest w dużo większym stopniu częścią Europy. Z kategorii najlepszego sojusznika Wielka Brytania przeszła do kategorii dobrych przyjaciół.

Czy wojna w Iraku miała wpływ na rozluźnienie stosunków?
To z pewnością nie był powód, bo Wielka Brytania stanęła w tej wojnie po stronie Stanów Zjednoczonych, popierając tę wojnę w 100 procentach i wysyłając znaczący kontyngent wojskowy.

My też zaangażowaliśmy się w 100 procentach.
Aha. I wysłaliście żołnierzy?

Tak. Nigdy Pan o tym nie słyszał?
Nie.

Czy politycy brytyjscy z przeciwnych obozów kłócą się w parlamencie i przed kamerami, a potem – jak ma to miejsce w Polsce – gdy nikt nie widzi, idą razem na wódkę?
Nie, idą razem na whisky.

Ciekawa jestem czym przejawia się historyczny antagonizm francusko-angielski?
To raczej drażnienie się niż realny konflikt. Francuzi to wspaniały naród i jedyny żart, jaki opowiadam o Francuzach jest taki, że nie wierzę w Pana Boga, bo gdyby istniał, to dałby Anglikom Francję, a Francuzów przesiedliłby do Anglii.

Wynika więc, że z Amerykanami jesteście przyjaciółmi, z Francuzami też się tylko droczycie, nawet Polaków szanujecie, mimo że wam zabierają pracę. Kogo w takim razie Anglicy nie lubią?
Nigdy nie rozumieliśmy Niemców. Nigdy też nie zakochamy się w Rosjanach. Nienawidzimy Australijczyków.

Za co?
To taki żart wielbiciela krykieta.

To Pana ulubiony sport?
Tak, krykiet i rugby.

A co z piłką nożną?
Jest na mojej liście, ale dość odległym miejscu.

A golf?
O tak, chętnie bym go oglądał, bo świetnie wypada w telewizji. Ja w ogóle oglądam dużo sportu w telewizji, bo uważam, że transmisje są dużo lepsze od oglądania na żywo. Ale obecnie mam coraz mniej czasu, bo muszę napisać pięć książek.

Czy dużo Pan podróżuje?
Tak.

Więc gdzie na świecie są najpiękniejsze kobiety?
W Mediolanie. Mediolanki to najlepiej ubrane kobiety na świcie.

Czy naprawdę to jest najważniejsze, jak są ubrane?
Tak, bo pięknej, ale źle ubranej kobiety po prostu się nie zauważa. Mediolanki mają szyk, wdzięk…

Którą ze swoich książek lubi Pan najbardziej?
Mają najbardziej ulubioną książką, pewnie z przyczyn sentymentalnych, jest „Co do grosza”, ale czytelnicy wybrali „Kaina i Abla”. Ale po osiemdziesiątym wydaniu i trzydzieści lat od pierwszej edycji, twierdziłem, że jestem teraz lepszym pisarzem i napisałem „Kaina i Abla” od nowa.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Andrzej Ziemiański na Warszawskich Targach Fantastyki

Andrzej Ziemiański: Wszystko napisałem na trzeźwo. Prawie wszystko…

Andrzej Ziemiański na Warszawskich Targach Fantastyki
Katarzyna Kowalewska w studiu Fanbook.tv

Katarzyna Kowalewska: „Zawód spadkobierca” to moja ulubiona książka

Katarzyna Kowalewska: „Zawód spadkobierca” to moja ulubiona książka Katarzyna Kowalewska do pisania książek podeszła na poważnie, bo zaczęła od nauki, jak to robić, na kursie...
Tadeusz Zysk i Marta Mrozińska w studiu Fanbook.tv

Tadeusz Zysk i Marta Mrozińska: Warto czytać fantasy

Tadeusz Zysk i Marta Mrozińska w studiu Fanbook.tv
Antymaterii obawiam się mniej niż Internetu

LEM: W strachu przed antymaterią

Antymaterii obawiam się mniej niż Internetu - cytat z książki "Strach przed antymaterią" S. Lema
Maciek Bielawski Ostatni

Maciek Bielawski „Ostatni”

Maciek Bielawski Ostatni
Lubomir Baker recenzuje "Zero" Joanny Łopusińskiej

Joanna Łopusińska: Zero

Lubomir Baker recenzuje "Zero" Joanny Łopusińskiej
Powieść historyczna pt.: "Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu"

Elżbieta Jodko-Kula: Uchronić swój kawałek świata

Powieść historyczna pt.: "Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu"
0
Would love your thoughts, please comment.x