Terry Hayes, hollywoodzki scenarzysta, autor bestsellerowego „Pielgrzyma”, przyjechał do Polski, by promować kolejny opasły, szpiegowski thriller pt. „Rok szarańczy”.
Autor „Roku szarańczy” i „Pielgrzyma” w rozmowie z Magdaleną Mądrzak uparcie nie chce się przyznać, że w poprzednim życiu był oficerem wywiadu, ani że konsultował swoje książki ze specjalistami od zwalczania terroryzmu. Twierdzi, że żadna służba nie zatwierdzała jego książek przed drukiem. To dziwne, bo opowiada w nich o technikach, jakimi te służby się posługują, systemach i drogach tajnej komunikacji, specjalistycznej broni, tajnych bazach, preparowaniu tożsamości.
Zapytany, skąd wie, jak wyłupić oko nie uśmiercając ofiary, mówi o czwórce swoich dzieci. Zupełnie serio opowiada o nakładach, jakie zostały poniesione na walkę z terroryzmem. W jego opinii jest zupełnie niecelowe (warto posłuchać dlaczego tak uważa). Zachęca, byśmy nigdy nie składali na barki żadnej władzy odpowiedzialności za nasze bezpieczeństwo. Jak mówi, jako Polacy powinniśmy najlepiej o tym wiedzieć.